[RECENZJA] "ZAPASY Z ŻYCIEM" - ÉRIC-EMMANUEL SCHMITT | Pobij się z życiem, zawalcz o grube zakończenie!


Taka konkluzja mi przyszła zaraz po doczytaniu opowiadania „Zapasy z życiem” i wyjść z głowy nie chce. To dobry znak. Oznacza, że nie mogę zapomnieć o moim obowiązku, jakim jest zdjąć bezceremonialnie klapki z oczu, by wreszcie „nadrobić lata obojętności”.

Chyba takie przesłanie chciał nam przekazać pan Éric-Emmanuel Schmitt i zrobił to w sposób zaskakujący, choć jednocześnie dość przewidywalny. 

Dlaczego przewidywalny? Bo chyba widząc bohatera, który ma globalną antypatię do ludzi i własnego życia, któremu już na początku opowiadania dość przypadkowy, aczkolwiek stały przechodzień mówi, że jest grubym gościem, to wiemy, że z pewnością ta początkowa awersja do życia za chwilę zniknie. Zastanawiamy się tylko, jakim stymulantem posłuży się przechodzień Shomintsu, by wprowadzić w szare życie głównego bohatera, tchnienie i nakierować go na ścieżkę otwartości i optymizmu życiowego. Ja za tę przewidywalność nieco odejmuję mojej ocenie.

A dlaczego zaskakujący? Bo choć tytułowe „zapasy z życiem” są metaforą samą w sobie, to autor wykorzystał sport walki, jakim jest sumo i właśnie nim posłużył się Shomintsu w przekonaniu Jun’a do walki o bycie „grubym gościem”. Tak przy okazji napiszę, że o sportach walki słyszę sporadycznie, niekoniecznie mnie one pasjonują, więc, żeby zrozumieć rozbieżność między tytułowymi zapasami, a książkowym sumo, musiałam zajrzeć do ogólnej definicji zapasów. Dowiedziałam się, że sumo w Japonii, gdzie odbywa się akcja książki, jest odpowiednikiem zapasów. Piszę to tutaj, bo może znajdzie się ktoś podobnie nieświadomy jak ja.

Wracając do zaskakującej części historii, muszę napisać, że niesamowicie urzekły mnie też opisy odczuć Jun’a:
Dobitnie pokazały wcześniejszą bezbarwność życia i przy tym jej dużą świadomość. Lubię jak autorzy bawią się tak językiem, dając do zrozumienia, że ta nijakość, brak własnej woli i codzienne spacery „po cmentarzu martwych myśli”, to nic innego jak życie przeciętnego szarego człowieka. Człowieka żyjącego z dnia na dzień, którego celem jest pójście na zakupy w sobotę, czy do kościoła w niedzielę. Jest to człowiek świadomy swojej bezradności i nie potrafiący powiedzieć zwyczajności: „NIE”, by móc się rozwijać i zacząć żyć. A przecież:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger