"CZŁOWIEK NIETOPERZ" - JO NESBØ

Gdy czytam krótką okładkową recenzję duńskiego dziennika Kristeligt Dagblad opisującą "Człowieka nietoperza" jako książkę zaskakującą i zapewniającą dynamiczną akcję, zastanawiam się, czy w Danii brakuje dobrych kryminałów, czy może ja czegoś nie doczytałam w lekturze Jo Nesbø. Miałam chętkę na tego autora już od dość dawna. Nie wiem, czy była ona powodowana ogólną popularnością samą w sobie, czy może charakterystycznymi tytułami książek (dalsze części to: "Karaluchy", "Czerwone gardło", itp.), ale uważałam norweskiego pisarza za swego rodzaju pewnik na mojej czytelniczej drodze. Wszystko było dobrze dopóki... nie zaczęłam czytać.

Już na wstępie musiałam wrócić w czasie do ery walkmanów i lat 90-tych, a do tego, przenieść się na kontynent australijski, by poznać bliżej świat plemienia Aborygenów. I tak, jak powrót do przeszłości nie raził mnie wcale, tak pojawienie się norweskiego policjanta Harry'ego Hole w australijskim Sydney zupełnie do mnie nie przemówiło. Jakoś nie potrafiłam wyczuć australijskiego klimatu mimo, że sam pomysł na miejsce, jak również kultura i historia życia Aborygenów, wydawały mi się obiecujące. Autor miał dobry pomysł i chciał bardzo dobrze, ale coś nie wypaliło. Jak dla mnie, tym zgaszeniem zapałki było błahe i małostkowe potraktowanie ludów aborygeńskich, a w zamian skupienie się na nużącej i niestety często już mielonej trudnej przeszłości głównego bohatera.

Gdyby Harry był policyjną szychą w Norwegii, albo detektywem z sukcesami w garści, nie miałabym nic przeciwko niemu, ale to nie taki bohater został przedstawiony czytelnikowi. Harry Hole jest bowiem policjantem z tak zwaną przeszłością, na którą składa się głównie alkohol, kilka poranionych miłości, a do tego traumatyczne wydarzenie w policyjnej karierze, które zostawiło sztandarową bliznę na jego sumieniu. Zamiast inteligentnego i błyskotliwego policjanta, trafiamy na nudnego, wręcz przeźroczystego pana po trzydziestce, któremu brakuje wszystkiego, aby zostać jakkolwiek lubianym bohaterem. Przy śledztwie nie błyska inteligencją (poza kilkoma fragmentami ostatnich stron), przy kobiecie okazuje się być banalny i kruchy, a w życiu jest zwykłym nieporadnym, pozbawionym silnej woli, słabeuszem. 

Niezbyt chwytliwym pomysłem było wprowadzenie do powieści fragmentów, które spokojnie można nazwać mianem mistycznych, zbyt fikcyjnych. Wynikały one z opowieści i legend, ale ich wprowadzenie było dla mnie kulą u nogi. Próbowałam przebrnąć przez te rozdziały, by nadziać się wreszcie na jakiś wabik, który pozwoliłby mi nacieszyć się samym wątkiem kryminalnym, stworzonym przez norweskiego autora.

A wątek prowadzonego śledztwa był tym, dla którego nie odpuściłam czytania. Choć sama fabuła i prowadzenie śledztwa zostały rozwleczone wręcz karygodnie, nie posuwały się przez pół książki wcale, to prowadzona sprawa okazała się mieć dość dobrze odziane zakończenie, nawet napiszę, że niespodziewane. Co ważne, historyjki i przedstawiana po łebkach kultura Aborygenów również okazują się mieć wpływ na wynik prowadzonego śledztwa. Ostatecznie i Harry włącza prąd, zaczynając świecić myśleniem wręcz na kilometr.

Po pierwszym tomie wiem, że w kolejnych będę nadrabiała proces lubienia Harry'ego, bo wierzę, że znajdę haczyk, na który on mnie złapie. Ja tak łatwo się nie poddaję, tym bardziej, że opinie o kolejnych częściach cyklu zachęcają, by przemęczyć się delikatnie przez pierwsze dwa tomy i później delektować się prawdziwymi umiejętnościami pana Nesbø.

12 komentarzy:

  1. Nie znam twórczości autora (wiem, wstyd...) więc trudno mi odnieść do twojej recenzji. Ale zamierzam szybko to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wstyd to żaden nie jest, dla mnie też było to pierwsze starcie z norweskim autorem. Nie nastawiam się negatywnie, w końcu jestem na wakacjach, a z biblioteki wypożyczyłam trzy pierwsze części cyklu i zamierzam je przeczytać. Kto wie, może moje zdanie zmieni się na bardziej korzystne dla pana Nesbø :)

      Usuń
  2. Proza Nesbo dopiero przede mną. Mam już nawet jedną książkę tego autora w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę obserwować Twoją reakcję :) Sama mam nadzieję, że pozostałe części cyklu o Harry'm Hole nie będą tak błahe.

      Usuń
  3. Tego autora kojarzę, ale niestety nigdy nie miałam okazji zapoznać się z żadnym jego dziełem. Jednak planuję w najbliższym czasie przeczytać "Krew na śniegu" ;)
    http://alejaczytelnika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że dużo osób, podobnie jak ja do tej pory, krąży wokół Jo Nesbø, ale jednak delikatnie go omija. Może to kobieca intuicja? :) Ja wierzę w kolejne tomy cyklu, obym się nie myliła. Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Czytałam "Łowców głów" Jo Nesbo i bardzo mi się książka podobała. "Człowieka nietoperza" mam na półce i mam nadzieję że książka również przypadnie mi do gustu ;). Może akurat inne tomy serii Ci się spodobają. Myślę że warto dać autorowi szansę ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja zawsze daję szansę książkom :) I czytam właśnie "Karaluchy". Czuję, że będzie lepiej :)

      Usuń
  5. Przeczytałam dwie książki autora i niestety jakoś jego styl mi nie przypadł do gustu, po inne z serii o Harrym już nie sięgnęłam. Ogólnie skandynawskie kryminały mi nie leżą i parę razy się zawiodłam, oprócz C. Lackberg jej cała seria o Fjallback jest rewelacyjna - polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, Camilla Läckberg również i mi przypadła do gustu. Mimo różnych opinii przeczytam jeszcze kolejne dwa tomy cyklu i później zdecyduję, co dalej :)

      Usuń
  6. Będziesz moją przewodniczką po twórczości Jo Nesbo, bo ja ciągle nie mogę się przekonać do skandynawskich autorów. Mam pierwszy tom Lackberg, zakurzony już od dawna, bo coś czuję, że nie chwycę tego klimatu bez samogłosek :P (próbowałam czytać "Dziewczynę ze śniegiem we włosach" Ninni Shulman... i poległam, mimo, że każde imię i nazwisko przerabiałam sobie po mojemu, żebym chociaż w myślach mogła je wymówić ;)).
    Twoja opinia jest bardzo wnikliwa, co cenię sobie ogromnie, bo jest zbyt wielu wciskaczy kitu, żeby tylko podrasować sobie statystyki, a tak naprawdę nie potrafią uchwycić tego, co mnie interesuje w opiniach o książkach. Tobie się to udaje, dlatego kłaniam się nisko i za Jo Nesbo póki co się nie zabieram. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się być godną przewodniczką :) i od razu proponuję zacząć od Läckberg. Mimo, że dwie części jej sagi ( IV tom - "Ofiara losu" oraz VII tom - "Latarnik") troszkę zmniejszyły poziom mojego zadowolenia, to pozostałe nadrabiają, szczególnie w wątkach czysto kryminalnych. Ciut gorzej jest z elementami obyczajowymi, dotyczącymi bohaterów. Tu autorce czasami brakowało pomysłów i niektóre części nie wprowadzały nic nowego lub zatapiały bohaterów w jakiejś ogólnej północnoeuropejskiej depresji. Nie mniej jednak, za rozwinięcie pomysłowych akcji w samych śledztwach, wybaczam powyższe i polecam :)

      Usuń

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger