"MOJE ŚLICZNE" - KARIN SLAUGHTER | Jak może runąć świat kobiety w jeden dzień?

Nie domyślałam się, że chwilowe pożądanie starego i wydawać by się mogło, szczęśliwego małżeństwa, może zapoczątkować tak drastyczną i brutalną historię. W ciemnej uliczce, po dość porywczej namiętności, małżonkowie Claire i Paul zostają napadnięci, a Paul ginie na miejscu od ciosu nożem. Zrozpaczona wdowa nie zdaje sobie sprawy, jak trudny i niewyobrażalny etap właśnie rozpoczął się w jej życiu. Na komputerze zmarłego męża znajduje tajemnicze nagrania tortur, gwałtów i morderstw dokonanych na młodych dziewczynach. Czy świeżo pochowany mąż Claire, który świecił przez całe życie przykładem idealnego mężczyzny, może mieć cokolwiek wspólnego z tak drastycznymi obrazami?

Poznanie okrutnej prawdy towarzyszy Claire, a ta w chwili wzmożonej bezsilności, wciąga w całą historię swoją siostrę Lydię, z którą nie miała kontaktu od wielu lat. Siostry, choć bardzo różnią się charakterem i przez kilkanaście lat były skłócone, zaczynają makabryczną współpracę nad odkopaniem starych spraw, co doprowadzi je do siedliska zła, jakiego nie znały i z którego może już nie być powrotu. Wśród szybko rozwijającej się akcji, przedziera się ukradkiem wątek zaginionej przed dwudziestoma laty trzeciej siostry, Julii. Czy jej zaginięcie mogło mieć związek z odkrytymi filmami?

Totalny aliaż wydarzeń, jaki zaserwowała nam autorka, obserwujemy z różnych perspektyw, na przemian towarzyszymy zagubionej i niepewnej niczego Claire oraz bardziej stanowczej i pewnej siebie Lydii. Pomiędzy kolejnymi zdarzeniami z udziałem sióstr, poznajemy zupełnie inną perspektywę i spojrzenie na toczącą się sprawę, a także na dzieciństwo kobiet, w listach pisanych przez ojca kobiet do zaginionej córki Julii. Czy ojciec trójki sióstr, który sam popełnił samobójstwo, zdążył poznać prawdziwą stronę męża Claire? A może listy miały być sposobem na pożegnanie najstarszej córki i ukojenie bólu po stracie?

Przyznam, że pierwsza połowa książki to inteligentne zwodzenie czytelnika za nos. Idziemy makabryczną ścieżką, polaną cierpieniem, szokiem i odkrywaniem kolejnych tajemnic, a wszystko, choć przesycone do bólu nieznaną dotąd brutalnością, wydaje się prowadzić do zakończenia tej traumy i zamknięcia jej na stałe z całym jej ciężarem. Gdy wydaje się, że sprawa jest już wyjaśniona, naraz dostajemy ręką w twarz, a dotychczasowa wizja wydarzeń pryska niczym bańka mydlana. Uświadamiamy sobie, że przez połowę książki doświadczyliśmy iluzji, abstrakcji, a teraz wszystko trzeba zacząć od nowa…

Czytając drugą połowę książki, miałam wrażenie, jakbym oglądała film, którego zakończenie znam, ale mimo to, zastanawiam się, czy są możliwe inne scenariusze. Ta pierwsza część wprowadza w głowie czytelnika tak skrajne uczucia, że nie nadąża zastanawiać się nad swego rodzaju schematycznością końcówki książki. Ta klarowna przewidywalność ostatnich stron zupełnie nie przeszkadza w czytaniu, a raczej napędza do upewnienia się, że mamy rację odnośnie wcześniejszej wizji zakończenia. Zostaje jeszcze kwestia motywu, który choć może wydać się częściowo oczywisty, dla mnie okazał się bardzo rozbudowany.

Autorka zasiliła tę powieść w moc różnorakich uczuć, mogłabym je długo wymieniać i zajęłoby to kilka stron. Powieść zaczyna uczucie ogromnej miłości, namiętności i pożądania, które stopniowo przemienia się w ogromny smutek po stracie bliskiej osoby, a to następnie zmienia się diametralnie w uczucie niepewności, strachu i chęci poznania prawdy. Ważnym elementem, który widać na każdej stronie, jest psychologia człowieka, wyrażająca się poprzez pracę ludzkiego umysłu w trudnych warunkach oraz dostosowanie się do różnych sytuacji. Pani Slaughter wykorzystała też poniekąd wątek podwójnej osobowości, co sprawiło, że jako czytelnik, miałam momentami nieco zachwiane i rozbieżne odczucia w stosunku do jednego z bohaterów. Gdzieś pomiędzy stronami, autorka ukryła także głęboką miłość matczyną, siostrzaną nienawiść, ojcowską tęsknotę i chęć niesienia bezinteresownej pomocy. Choć w przeważającym stopniu fabuła skupia uwagę na bestialstwie wobec młodych kobiet oraz czerpaniu fizycznej przyjemności z zadawanego im bólu, to największym plusem nie jest pełna bezwzględności fabuła, a raczej sposób, w jaki autorka opisała kolejne wydarzenia. Przedstawione obrazy są nadzwyczaj realne, a drobiazgowe opisy stanowią wręcz fotograficzne odzwierciedlenie tła toczącej się akcji. Jest to idealna powieść grozy, która stanowi gotowy materiał na scenariusz filmowy i nie zdziwię się, jak niedługo udam się do kina, by ocenić adaptację.

Gdybym mogła, przyznałabym pani Karin Slaughter nagrodę za wybitnie trzymającą w napięciu akcję, której główny zwrot, mniej więcej w połowie książki, powala wręcz na łopatki. Wszelkie przemyślenia i scenariusze zaczynają kołatać i ruszać w ponowny obrót, aby wreszcie wywalczyć choć strzępy sprawiedliwości dla głównych bohaterek. Choć nie, sprawiedliwości nie ma na łamach tej historii, godności chyba też nie. Możemy powalczyć o to, co najważniejsze: o prawdę i ludzkie życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię :) Każdy komentarz jest dla mnie wartościowy i pozwala mi się stale rozwijać. Pozdrawiam i zapraszam jak najczęściej.

PATRONAT MEDIALNY

Copyright © 2016 Mozaika Literacka , Blogger